Owce z Ratułlowa w Beskidach

"Hej idom se idom, hej łowiecki granicom..." Tadeusz Szczechowicz z Ratułowa koło Zakopanego bacuje w Beskidach na terenie gminy Ujsoły. Nasza stała korespondentka Maria Sporek ze Soblówki zadała mu kilka pytań. Z udzielonych odpowiedzi dowiadujemy się że Tadeusz Szczechowicz bacuje w Beskidach od 1973 roku. Wprowadził go tu baca Józef Miętus, który w tamtych latach bacował w okolicach Korbielowa. Szczechowicz pozwiedzał Beskidy i w 1973 roku znalazł się na Hali Rycerzowej, którą zarządzał wtedy Stanisław Caputa. Zamiłowanie do owiec posiadł po ojcu. Najpierw juhasił w Bieszczadach w Żabińsku, Wetlinie i Rajskim. W międzyczasie odbył dwuletnią służbę wojskową. Po wojsku wrócił do owiec. Przez 4 lata juhasił w Tatrach, a następne 4 lata bacował już sam. W wieku 33 lat założył rodzinę. Ciężko było zostawić młodą żonę i wyruszyć z owcami - zwyciężyła miłość do gór i owiec. Jest ojcem czworga dzieci, które też musiały przywyknąć do długiej nieobecności ojca w domu. Szczechowicz zdradził kilka zawodowych tajemnic, że np. nie wolno łamać gałązek na kolanie, by owieczki nie łamały nóżek, nie wolno stawać na zawaternioku /kłoda koło ogniska/, bo niedźwiedź może zaatakować stado, nie wolno wygaszać ogniska, a do św Jana nie wolno spać z żoną. Teraz to już stopniowo zanika. Obecnie przed wyjściem na halę w Ludżmierzu odprawiana jest msza św. Tam bacowie otrzymują wodę święconą i gałązkę ze święconego ognia, którą rozpala się ogień na hali. Wodą święconą przemywają oczy juhasi aby przy owcach nie zaspali. Po św. Michale owce schodzą z hali i w ciągu 6 dni wędrują do swych macierzystych stron na Podhalu. Bywają lata, że wilki i niedźwiedzie podchodzą do stada. Na Rycerzowej niedźwiedź zagryzł 3 świnki, a jedną potarmosił.Jest nadzieja, że tradycje bacowskie przejmą jego synowie, którzy towarzyszą mu w Beskidach. Wspomina też, że jeszcze nie tak dawno miejscowi Soblówczanie przyprowadzali do stada na wypas do 100 owiec, zaś dziś jest ich zaledwie kilka. Szczechowicz - góral z Podhala zadomowił się w Beskidach, jest mu tu dobrze. A możeby tak w jego ślady poszli nasi rodzimi juhasi i bacowie. Tradycje pasterskie w Beskidzie Żywieckim mają bardzo bogate i piękne tradycje.